Zapisz się do newslettera
Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera
Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera
Czytelnikom należy się parę słów wyjaśnienia. Otóż, mimo, że na codzień używam i uczę innych używać umiejętności DBT, moja romantyczna dusza fascynowała się kiedyś teorią Carla Gustava Junga. Myślę, że ciekawa jest analiza kompleksu Puer Aeternusva, wiecznego dziecka, Piotrusia Pana, tak często występującego u osób narcystycznych.
To trzecia, ostatnia część życiorysu w kolejnych odcinkach pojawi się opis teorii Junga i analiza tego, co już wiemy o Wildzie w świetle tej teorii. Na końcu zaś tego cyklu zamierzam przedstawić przypadek Oscara Wilde’a widziany oczami DBT.
Konstancja Wilde z synem Cyrylem
Poza domem poznał Roberta Rossa, który miał zostać jego najwierniejszym przyjacielem. Podobno poznali się w szalecie miejskim, miejscu, gdzie w tamtych czasach spotykali się homoseksualiści. Ross mimo młodego wieku, był świadomy swojej homoseksualności, co fascynowało poetę, który dotychczas tylko przeczuwał podobne skłonności u siebie. Prawdopodobnie to Ross uwiódł Wilde’a i zaczął romans, tuż pod nosem Konstancji, która niczego nie podejrzewała. Po wielu latach, kiedy zaczął się proces, była zupełnie zaskoczona i zdruzgotana skrywaną przez męża skłonnością.
Homoseksualny związek zaowocował niezwykłą płodnością pisarza. Wilde zaczął publikować bajki, opowiadania, artykuły. Napisał esej „Portret Pana W.H.”, w którym przedstawił teorię powstania sonetów Szekspira. Miały być napisane dla młodego aktora, w którym kochał się Szekspir. Teoria wpleciona została w opowieść, na końcu której zostaje zdyskredytowana, ale społeczeństwa wiktoriańskiego takie subtelności nie obchodziły. Ledwo ucichła burza po Panu W.H., zerwał się sztorm z powodu Doriana Graya, książki, która do dzisiaj jest najbardziej popularnym dziełem artysty. Prasa natychmiast potępiła dzieło:
Pański recenzent sugeruje, że napisałem ją [Portret Doriana Graya] z myślą o najbardziej zdeprawowanych członkach klas przestępczych i niepiśmiennych (…)
Szanowny Panie, nie wydaje mi się, aby klasy przestępcze i niepiśmienne
czytały cokolwiek poza gazetami.(…)
Pański krytyk następnie popełnia absolutnie niewybaczalną zbrodnię,
myląc artystę z tematyką jego dzieła. Na to, Szanowny Panie, nie ma żadnego wytłumaczenia.
O tym, który jest największą postacią [Szekspir] w literaturze światowej od czasu Greków, Keats powiedział, że równie wielką satysfakcję sprawiało mu tworzenie zła, jak tworzenie dobra.(…)Artysta, Szanowny Panie, nie jest powodowany żadnymi względami natury etycznej. Cnota i zło są dla niego jedynie tym, czym farby na palecie są dla malarza.
Nie są niczym więcej, i nie są niczym mniej (Wilde, 1890).
Mimo wzburzenia opinii publicznej, Wilde był u szczytu popularności. Każdy chciał go u siebie gościć, a salon jego matki, kiedy go odwiedzał, pękał w szwach. Po Dorianie Grayu Wilde stał się przywódcą dekadentów. Otoczony zawsze wianuszkiem młodych mężczyzn, wzbudzał podejrzenia, ale wszyscy wierzyli, że to tylko poza artysty.
Jeden z tych młodych mężczyzn, Lionel Johnson, napisał na cześć swego mistrza hymn: „In Honorem Doriani Creatoresque”, którego ostatnia zwrotka brzmiała:
Hic sunt poma Sodomorum Oto owoce Sodomy Hic sunt corda vitiorum Oto samo jądro rozpusty Et peccata dulica. I słodkiego grzechu In excelsis et infernis W niebie i piekle Tibi sit, qui tanta cernis, Tobie, który tyle rozumiesz Gloriarum gloria. Chwała nad chwałami
Lionel Johnson poznał Oskara z jego fatalnym kochankiem Lordem Alfredem Brucem Douglasem, nazywanym zdrobniale Bosie’m
(zdrobnienie boysie- chłopiec). Namiętność i sukces tak bardzo uderzyły Wilde’owi do głowy, że uwierzył w swojś nietykalność.
ZACZĄŁ SIĘ LOT IKARA.
Znajomość Oskara i Alfreda zacieśniła się, kiedy ten drugi narobił sobie kłopotów w Oxfordzie:
Prawdopodobnie Bosie był szantażowany ujawnieniem swoich praktyk homoseksualnych. W 1892 roku stosunek analny nazywano sodomią i karano śmiercią. Wymagano jednak niezbitych dowodów, niemożliwych do zdobycia i zwykle zadowalano się skazywaniem za „obrazę moralności”, której łatwość udowodnienia stanowiła zachętę dla kombinatorów i szantażystów. Kiedy Wilde upewnił się o skłonnościach młodego Lorda nic nie stało na przeszkodzie, by mógł spełnić wreszcie marzenie o wielkiej, pochłaniającej miłości.
Będąc wrażliwym na słowa, nietrudno zostać uwiedzionym przez takiego poetę. Bosie również tworzył i zainteresowanie Wilde’a niezwykle mu schlebiało. Wkrótce spędzali ze sobą każdą chwilę, a Wilde podbił Anglię swoimi komediami. Monety spadały z nieba, a miłość kwitła w wyrafinowanych wnętrzach i strofach.
Mniej szczęśliwe były jego dzieci i Konstancja, która praktycznie porzucona, nie wiedziała dlaczego jej mąż nie pojawia się w domu:
”Wczoraj wieczorem była tu Konstancja. Jest dla mnie taka miła. Bardzo ją lubię. Czuje się bardzo samotna i tęskni za tobą”- pisała do syna Lady Wilde.
Lady Wilde
Z czasem para mężczyzn przestała się nawet ukrywać; mieszkali razem, kiedy Wilde tworzył swoje najbardziej kasowe przedstawienia „Kobieta bez znaczenia”; „Mąż Idealny”; „Bądźmy Poważni na Serio”.
Po latach Oskar bił się w pierś w liście pisanym do Bosie’go z więzienia:
żyłem wyłącznie dla przyjemności. Unikałem cierpienia i smutku. Nienawidziłem ich. Postanowiłem ignorować je, na ile to tylko możliwe — a więc traktować jako rodzaje niedoskonałości. Nie stanowiły części mojego modelu życia. Nie miały miejsca w mojej filozofii
Wilde, 1897/ 1992, s. 118
Bosie nie ukończył studiów i jako arystokrata oczekiwał beztroskiego życia na koszt innych. Miał kosztowne potrzeby, uprawiał hazard, jadał w najdroższych restauracjach, pijał najlepszego szampana. Kiedy jechał latem do domu wynajętego przez Oskara, zabierał ze sobą pięciu służących. Wszystko to robił na koszt swojego sławnego kochanka, pensja wypłacana mu przez matkę, nie była w stanie pokryć jego licznych ekstrawagancji. Po pewnym czasie, obaj panowie zaczęli korzystać z usług męskich prostytutek:
Zmienił się układ sił w ich związku, teraz to Bosie panował nad starszym partnerem. Kaprysił; robił sceny; wyzywał; trzaskał drzwiami; wychodził. Oskar, po każdej upokarzającej go awanturze, przysięgał sobie, że zakończy związek.
Wtedy Douglas zaczynał się kajać; wysyłał telegramy; błagał o wybaczenie; przysięgał poprawę; zaręczał o swym bezgranicznym oddaniu. Wszystko zaczynało się od nowa i trwało tak prawie do końca życia Oskara.
Romans, być może, umarłby śmiercią naturalną, gdyby na scenę nie wkroczył ojciec Douglasa — „Szkarłatny” Markiz Queensberry. Relacje między nimi były skomplikowane, po latach w swojej biografii Douglas pisał:
W moim domu brakowało ojca. To, że matka mnie rozpieszczała, nie byłoby szkodliwe, gdyby mój ojciec był nim naprawdę i gdyby interesował się swoimi dziećmi choć w połowie ta bardzo jak swoimi psami czy końmi. Widywałem go bardzo rzadko, natomiast kiedy po raz pierwszy w życiu spróbował narzucić mi swoją wolę w bezwzględny i gwałtowny sposób (chodzi mi o jego niespodziewany rozkaz zerwania znajomości z Oskarem Wildem), a ja mu się przeciwstawiłem, bez litości i z całym wyrachowaniem zniszczył mi życie.
Pearson, 1964, s. 355
Kiedy Bosie nie podporządkował się woli ojca, ten zaczął prześladować Wilde’a. Z początku nikt nie traktował jego prowokacji poważnie. Później kochankowie byli wprawdzie zmęczeni jego prześladowaniami, ale nadal pewni swojej przewagi.
W 1895 roku doprowadzony do ostateczności Markiz, zostawił w klubie Oskara swoją wizytówkę z dopiskiem (Pearson, 1963, s. 365):
Sodomia rozumiana, jako stosunek analny, była tak bardzo potępiana, że nawet homoseksualiści wzbraniali się przed nią. Douglas w prywatnej korespondencji zapewniał, że ze swoim kochankiem poprzestawał na seksie oralnym i udowym. W tamtych czasach nazwanie kogoś sodomitą, było porównywalne z nazwaniem go mordercą — nie było większej obelgi. Szkarłatny Markiz, miał później przyznać, że jego prześladowania były „prymitywną pułapką”.
Chciał doprowadzić do procesu, licząc, że zniszczy reputację Wilde’a i w ten sposób uchroni syna przed demoralizacją. Tak też się stało.
Wilde wytoczył Queensberry’emu proces o zniesławienie.
W Old Bailey 3 kwietnia 1895 sala sądowa pękała w szwach. Początkowo Wilde zdawał się wygrywać, jednak, kiedy powołano na świadków męskie prostytutki, przegrana była do przewidzenia.
Wilde napisał wtedy list do „Evening News”:
Byłoby dla mnie rzeczą niemożliwą dowieść słuszności mojej sprawy bez powołania Lorda Alfreda Douglas jako świadka przeciwko rodzonemu ojcu. Lord Alfred Douglas bardzo pragnął znaleźć się na miejscu dla świadków, lecz jak nie chciałem na to pozwolić. Wolałem raczej ściągnąć na swoją głowę najbardziej sromotne i haniebne następstwa procesu, jaki wytoczyłem markizowi Queensberry,
Pearson 1963, s. 380
niż postawić go [Douglasa] w tak przykrej sytuacji.
Markiz został uniewinniony, za to Wilde’a aresztowano i oskarżono o „obrazę moralności”. Wytoczono mu dwa procesy i w końcu przegrał. Społeczeństwo wiktoriańskie ogarnął szał: złupiono jego majątek, palono listy, żona i dzieci musiały wyemigrować pod zmienionymi nazwiskami.
Dawni znajomi, koledzy, przyjaciele odwrócili się od niego, zostało tylko kilku najwierniejszych przyjaciół.
Za „obrazę moralności” dostał najwyższy wymiar kary — dwa lata ciężkich robót. Same warunki więzienia w tamtych czasach stanowiły torturę: zepsute jedzenie, zakaz rozmów — całkowite milczenie, bardzo rzadki kontakt ze światem zewnętrznym, brak książek, czy artykułów piśmienniczych.
Stan Wilde’a stale się pogarszał: podupadł na zdrowiu i bał się, że postrada zmysły. Nie udało się skrócić mu kary, ale dzięki naciskom przyjaciół, w drugim roku uwięzienia, Oskar dostał książki, lekką pracę i pozwolono mu pisać.
W więzieniu Wilde przemyślał ostatnie lata swego życia, zaczął żałować swej pychy, przyznał, że roztrwonił swój talent i się stoczył. Obiecał się zmienić. Wszystko to zawarł w swoim bardzo długim liście do Douglasa „de Profundis”, który został opublikowany po śmierci autora.
Kiedy w roku 1897 wyszedł na wolność powitało go kilka osób. Wilde starał się być zabawny i zajmujący jak kiedyś — w ten sposób okazywał wdzięczność lojalnym przyjaciołom. Straszliwe warunki więzienia i szczera pokuta zrodziły w nim pewność, że tym razem uda mu się prowadzić proste, szczęśliwe życie. Z czasem wolność mu spowszedniała, a samotność zaczęła coraz bardziej doskwierać. Ostatnie lata jego życia były pełne upokorzeń: „Byłem królem, a teraz chcę być żebrakiem” miał wtedy mówić.
Musiał zamieszkać we Francji i prowadzić skromniejsze życie. Przez większość czasu był bez grosza przy duszy. Wszystko wydawał na alkohol i prostytutki. Żona nie chciała go znać i co gorsza nie pozwoliła mu kontaktować się z synami. Dawni znajomi udawali, że go nie znają. Nie mógł pisać.
W końcu zrobił to, czego przyjaciele tak bardzo się obawiali — wrócił do Douglasa. Niestety nie udało im się przywołać atmosfery minionych, chwalebnych dni i rozstali się w rozgoryczeniu. Wilde umarł jesienią w 1900 roku. Dopiero dziewięć lat później sprowadzono jego szczątki z powrotem do Anglii.