Zapisz się do newslettera
Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera
Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera
Kolejne dwie prawdziwe historie osób z borderline które pokonały swoje demony, w tym jedna znanego sportowcy Brandona Marshalla.
Ponieważ ostatnio nie dostaje nadesłanych od was z historii BPD, oprócz tej ostatniej. Zdecydowałam się opublikować historię z książki w której znajdziecie o wiele więcej takich opowieści. Pełnych cierpienia ale i nadziei. Więc jeśli znacie angielski koniecznie zajrzyjcie do tej pozycji:
Beyond Borderline: True Stories of Recovery from Borderline Personality Disorder.
Ponieważ nie jestem anglistką ani profesjonalnym tłumaczem robiłam to dość chałupniczo, a właściwie na freestylu nie zdziwcie się więc jeśli niektóre słowa albo sens zdań będą trochę inne niż w oryginale.
Każdy z was, czytelników przychodzi na ten blog z własnymi, wyjątkowymi doświadczeniami życiowymi, dlatego będę starać się Was ostrzegać przed wyzwalaczami, potocznie nazywanymi triggerami. Chciałabym umieścić takie ostrzeżenia wszędzie gdzie są potrzebne, ale niestety brakuje mi czasu by to zrobić 🙁 przykro mi z tego powodu.
No więc poniższy tekst może być wyzwaniem nie tyle intelektualnym, ile emocjonalnym. Jeśli przeżyłaś traumę nawet niektóre słowa mogą sprawić, że możesz czuć się przytłoczona; podobnie wszelkie zachowania kompulsywne czy noszące znamiona uzależnienia mogą triggerować. Z tego powodu unikamy dokładnych opisów i staramy się używać słownictwa profesjonalnego, wypranego z emocji, kiedy poruszamy takie trudne tematy jak nadużycia seksualne, uzależnienia, przemoc czy samouszkodzenia albo tendencje S.
Jeśli w pewnym momencie poczujesz że to za dużo, proszę zadbaj o swoje bezpieczeństwo emocjonalne.
Brandon Marshall to znany sportowiec (football amerykański), który prócz sukcesów sportowych miał wiele “kłopotów wizerunkowych” choć sami zobaczcie jak pisze o tym w przedmowie książki:
Przez pięć lat moje życie było totalnym piekłem. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Spędziłem lata rozmawiając z lekarzami – czasami przerabiałam trzy lub cztery takie rozmowy w ciągu jednego tygodnia.
Dopiero gdy otrzymałem diagnozę zaburzenia osobowości typu borderline, udało mi się zrozumieć i ogarnąć swoje życie. Ludzie widzieli tylko to, co działo się w ESPN (amerykańska sportowa stacja telewizyjna:
To, czego nie widzieli – nie mogli widzieć – to dni, kiedy siedziałem zamknięty w ciemnym pokoju. Dni, które mijały, kiedy drętwiałem w milczeniu i bezustanna gra dramatycznych emocji, która działy się w głębi mnie.
Kiedy wreszcie dostałem diagnozę natychmiast poczułem się lepiej. Wreszcie rozumiałem, wreszcie mogłem zostać zrozumiany i wreszcie mogłem coś z tym zrobić, mogłem być leczony. Po wykonaniu ciężkiej, terapeutycznej pracy odzyskałem swoje życie, kawałek, po kawałku.
Ostatecznie w szpitalu McLean postanowiłem opowiedzieć światu swoją historię czy jak to się teraz mówi zrobić coming out. Miałem do dyspozycji miliony ludzi za pośrednictwem mojej strony – wszyscy usłyszeliby wreszcie moją prawdziwą historię.
Może to impulsywność sprawiła, że zdecydowałem się tak odsłonić. (Sama Marsha Linehan zrobiła to znacznie później w swoim życiu).
Dr. Gunderson (niestety już nie żyje) usiadł ze mną i wyjaśnił, jak bardzo będę bezbronny. Jak takie publicznie wyznanie powiększy moje objawy i pogorszy życie. Szczerze mówiąc, nie był zachwycony moim planem. Chciał mieć pewność, że jestem gotowy.
Mimo wszystko cieszę się, że poszedłem tą drogą, a także bardzo podziwiam wszystkich, którzy zdecydowali się opowiedzieć swoje historie.
Dla mnie było to bardzo wyzwalające, mam nadzieję, że dla nich również. Z niecierpliwością czekam na czas, kiedy się ujawnią i dadzą nadzieję tym, którzy cierpią w milczeniu. Im głośniej będziemy o tym mówić, tym bardziej będziemy słyszani.
BPD jest uleczalne, a ludzie nie muszą leczyć się do końca życia tak jak to jest w wielu innych zaburzeniach psychicznych. (…)
Patrząc teraz wstecz, wiem, że najsilniej wpłynął na mnie pierwszy tydzień spędzony w szpitalu McLean. Zostałem zaproszony na warsztaty prowadzone przez lekarzy, klinicystów i pacjentów.
Najpotężniejszymi głosami ze wszystkich były głosy pacjentów. Ich historie dały mi nadzieję. Ten wspaniały zbiór historii osób z BPD (w książce, ale inne są też na blogu), które są w trakcie zdrowienia, daje to samo potężne przesłanie nadziei wielu innym, których BPD nie jest leczone lub zbyt często nadal nie jest diagnozowane.
(tłumaczenie rozdziału 16. There Is a Yolk Under Those Shells)
Wszyscy wiemy, że stygmatyzacja chorób psychicznych jest ogromna. Jednak piętno wokół osób z BPD jest absolutnie monstrualne i wszechobecne.
Poniżej kilka przykładów:
Kolejny tekst który słyszałam:
Przepraszam, nie mogę się powstrzymać; muszę się do tego odnieść. Gadanie o czarno-białym myśleniu!
Uważam tego rodzaju ironię za ciut zabawną (np. ten powyższy komentarz czyli, kiedy „normalni” ludzie wykazują jeden z objawów BPD (szufladkowanie, czarno-białe postrzeganie), no ale to tylko moje powierzchowne poczucie humoru), tak zupełnie szczerze to uważam to za smutne.
Wydaje mi się, że umieszczając nas w jednym z tych dwóch pudełek:
Umieszcza się nas w pułapce:
Przynajmniej tak to przyjęłam, kiedy przeczytałam po raz pierwszy. Nie zgadzam się również, że wysoko funkcjonujące BPD są “niewidzialnymi” BPD. Wszyscy wiemy, że istnieją, łącznie z profesjonalistami zdrowia psychicznego, znanymi osobami, aktorami, sportowcami; cały czas o nich czytamy. To część z nich jeszcze nie szukała leczenia.
Osobiście uważam, że prawdziwymi niewidzialnymi BPD są ci, którzy szukali leczenia,nauczyli się umiejętności radzenia sobie z chorobą i cieszą się mniej chaotycznym życiem. Jesteśmy niewidzialnymi BPD, ponieważ z piętnem otaczającym to zaburzenie, niektórzy z nas nie mogą sobie pozwolić na odkrycie siebie. Więc ukrywamy się, pozostajemy anonimowi, tak wielu ludzi nie ma pojęcia, że istniejemy.
Kilka odważnych dusz się ujawniło i je oklaskiwałam. Chciałabym być taka odważna – może kiedyś. Lista zarzutów wobec tego zaburzenia jest długa, ale masz już jakieś pojęcie. To tylko niektóre z rzeczy, które czytam i słyszę o sobie każdego dnia. I chociaż wiem, że:
Wiedziałam tylko, że jestem zraniona, zła, sfrustrowana, beznadziejna i wyczerpana. Jedynym sposobem, w jaki wiedziałam, jak sobie z tym poradzić, było uderzenie w innych lub zranienie siebie, co z kolei sprawiło, że inni ludzie ranili, byli źli, sfrustrowani, beznadziejni i wyczerpani. To był chaos. Tak, zrobiłam te wszystkie rzeczy, ale oto, czego możesz nie wiedzieć.
Chociaż mogłam uprzykrzyć życie moich bliskich, zdecydowanie nie obudziłam się rano i nie zadałam sobie pytania, jak mogę dziś uprzykrzyć życie wszystkim.
Źle się czułam, kiedy ich krzywdziłam. Czułam się (i nadal czuję się okropną osobą).
Być może tego nie pokazywałam. Wciąż byłam na swoim zatwardziałym froncie, powiedziałam te wszystkie podłe rzeczy, wybiegłam, zostawiłam ich z poczuciem, jakbym miała rację, a oni się mylili. Potem szłam do swojego pokoju lub za drzwi i płakałam. Wiedziałam, że coś jest ze mną nie tak. Po prostu nie zgodziłam się z tym, co powiedzieli, więc na pewno nie zamierzałam się do tego przyznać.
Chciałam być dobra, próbowałam i po prostu ciągle zawodziłam. Każdego dnia błagałam Boga, aby pomógł mi przestać być tą okropną osobą, tym dzieckiem, suką. Poprosiłam go, abym przestała, kazał im przestać, a przynajmniej pomógł im mnie zrozumieć. Kiedy nic z tego się nie działo, wtedy raniłam się lub miałam próbę samobójczą. Moim zdaniem było to jedyne rozwiązanie, aby zakończyć ból – nie tylko mój, ale także ich.
Nawet przy wszystkich moich zachowaniach, chaosie, który spowodowałam, i sprawianiu, by moja rodzina poczuła się, jakby musiała chodzić po skorupkach jaj, wszyscy wiedzieliśmy, że mam też drugą stronę, żółtko.
Jestem mądra i mam świetne poczucie humoru; miałam dobre oceny w szkole, miałam przyjaciół, byłam dobra w sporcie, miałam chłopaków, a później miałam wspaniałego narzeczonego. Po ukończeniu college’u miałem świetną pracę; zawsze miałam dom, samochód i zwierzęta, które kochałam; lubiłam czytać, teatr, muzykę, parki rozrywki i podróże. Nikt (łącznie ze mną) nie rozumiał, dlaczego byłam taka nieszczęśliwa, skoro miałam te wszystkie rzeczy.
Po uzyskaniu pomocy moja rodzina i ja teraz rozumiemy, że wszyscy graliśmy w grę w obwinianie. Kiedy powiedziałam coś, co ktoś powiedział lub zrobił, zranił mnie lub rozgniewał, powiedziano mi, że jestem zbyt wrażliwa, przesadzam, źle zinterpretowałam to, co powiedzieli, powinnam przestać być takim dzieckiem, powinnam zacisnąć zęby.
To, że nie było ich intencją (i całkowicie wierzę, że to prawda) negowało dla mnie fakt, że to, co się wydarzyło lub zostało powiedziane, nadal mnie bolało lub na mnie wpłynęło. Skoro:
To właśnie powodowało chaos: ponieważ nie miałam „normalnych” reakcji na rzeczy, obwiniali mnie; a ponieważ nie rozumieli ani nie potwierdzali moich uczuć ani reakcji, obwiniałam ich. Powiedziałam im, że jeśli tylko zrobią to czy tamto, lub przestaną coś robić, to moje życie będzie lepsze, ale oni powiedzieli mi dokładnie to samo.
To była niekończąca się bitwa i nikt nie wygrywał. Teraz wiemy lepiej. To nie była niczyja wina. Wszyscy mieliśmy rację i wszyscy się myliliśmy.
Coś było ze mną nie tak; miałam chorobę, I po prostu tego nie zrozumieliśmy ani nie wiedzieliśmy, jak sobie z tym poradzić. Kiedy członek rodziny ma chorobę, czy to psychiczną, czy fizyczną, dotyka to wszystkich wokół niego. Dlatego każdy potrzebuje pomocy, aby sobie z tym poradzić, nie tylko osoba z zaburzeniem.
Na szczęście moi bliscy mnie wspierali. Przychodzili na sesje przyjaciół i rodziny, które mój program DBT oferował, aby pomóc edukować członków rodziny na temat BPD i DBT. Moja siostra poszła do programu Family Connections oferowanego przez National Education Alliance for Borderline Personality Disorder i nauczyła się umiejętności dla członków rodziny zajmujących się ukochaną osobą z BPD. Nasze relacje są lepsze niż kiedykolwiek.
Mimo że w moich młodszych latach pojawiały się oznaki:
Miałam problemy ze stresem, depresją i lękiem. W mojej firmie miało być kilka zwolnień. Odkąd byłam koordynatorem płac, byłam w tym, co się dzieje i wiedziałam kto zostanie zwolniony. I, podobnie jak wszyscy inni menadżerowie, musiałam zdecydować, kto zostanie zwolniony w danym dziale.
Ci ludzie byli nie tylko naszymi współpracownikami, ale naszymi przyjaciółmi, ludźmi, których znaliśmy i na których mi zależało. Miałam obowiązek zaserwować im ten cios, który jest tak dużą stratą.
Moja szefowa zobaczyła, jaki trudny czas miałam i zasugerowała, żebym poszła do jej terapeuty, i zrobiłam to. Za to zawsze będę jej wdzięczna. Skierowała mnie do jednej z najważniejszych osób w moim życiu. Na początku rozmawialiśmy tylko o tym, co się dzieje w pracy. O tym, jakie to było okropnie niesprawiedliwe. Rozmawialiśmy o mojej rodzinie i mojej historii, przynajmniej o częściach, którymi chciałam się podzielić.
Miałam poważne problemy z zaufaniem, więc nie miałam zamiaru powiedzieć wszystkiego, przynajmniej jeszcze nie teraz. Widział więc osobę, która narzekała na swoich bliskich, szefów, współpracowników, przyjaciół i społeczeństwo w ogóle. Tę, która chciała, aby wszyscy inni się zmienili, aby jej życie było lepsze. Ponieważ nie lubiłam, gdy ludzie widzą, jaka jestem bezbronna, często opowiadałam swoje historie za pomocą humoru i sarkazmu, więc widzieli zabawną stronę mnie.
Patrząc wstecz, myślę, że to była dobra decyzja. Podczas słuchania i faktycznego usłyszenia mnie śmiał się ze mną, zgodził się lub nie zgodził ze mną, ale postawił na drodze do zaufania i powrotu do zdrowia. Wiedział, że pod tym narzekaniem, humorem, sarkazmem i twardą osobowością była bardzo wrażliwa, współczująca osoba – zobaczył żółtko.
Kontynuowaliśmy wspólną pracę nad moimi sprawami rodzinnymi, problemami z pracą i wszystkim innym, co składało się na moje życie. Po chwili moja czujność zawiodła. Zaczęłam mu opowiadać o rzeczach, których nikomu nie powiedziałam, o wszystkich rzeczach, które mi się przytrafiły. Jaka byłam podła dla moich bliskich; o tym, jak zaszłam w ciążę i dokonałam aborcji, że byłam wykorzystywana seksualnie przez dziadka i starszego chłopaka w mojej okolicy; Powiedziałam mu o wstydzie, który noszę, o poczuciu winy z powodu tych wszystkich rzeczy.
Powiedziałam mu, że jestem okropną osobą i gdyby ludzie naprawdę wiedzieli te wszystkie rzeczy, znienawidziliby mnie. Nienawidziłam siebie i po prostu chciałam umrzeć. Po próbie samobójczej zawsze byłam wysyłana na oddziały podwójnej diagnozy, ponieważ do przedawkowania używałam alkoholu i leków. Powiedzieli mi, że te programy pomogą mi w moich problemach, ale nadal nie poprawiało mi się. Próbowałam im wytłumaczyć, że nie mam problemu z uzależnieniem, mam problemy samobójcze; pigułki i alkohol to tylko narzędzie.
Jedynym, który rozumiał był mój terapeuta, bo znał mnie i mój styl życia. Wszyscy się zgodzili, że cierpiałam na depresję. Podczas jednej z moich hospitalizacji, zamiast werbalnie próbować to wyjaśnić kolejny raz, napisałam list do terapeutki, która mnie tam leczyła.
W liście zapytałam ją: „Gdybym podłączyła wąż do rury wydechowej samochodu, czy wysłałabyś mnie na leczenie z powodu nadużywania spalin? Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, pomóż mi dowiedzieć się, dlaczego chcę się zabić, zamiast leczyć mnie na narzędzie którego do tego użyję”.
Po tym, jak pokazała tam mój list psychiatrze, porozmawiał o tym z moim stałym terapeutą. Wreszcie wysłuchał go, kiedy powiedział, że to nie problem substancji; dopiero wtedy zobaczyli, że spełniam kryteria i cierpię na BPD.
Wow! Gdybym tylko pomyślała o tym wcześniej! Teraz wiedziałam, co jest nie tak, miało nazwę, było leczenie o nazwie DBT i nie byłam jedyną, która to miała. Mimo że przyszło to z całym piętnem, o którym mówiłam, nie obchodziło mnie to, ponieważ teraz miałam nadzieję – może uda mi się wyzdrowieć.
Tak więc zrobiliśmy z moim terapeutą; znaleźliśmy wspaniały program DBT i zaczęłam moją drogę do wyzdrowienia.
DBT nauczyło mnie umiejętności, których potrzebowałam, aby pomóc w radzeniu sobie z moją chorobą:
Dużo lepiej radzę sobie ze stresującymi wydarzeniami życiowymi. Jestem w stanie zatrzymać się i pomyśleć, zanim zachowam się impulsywnie. Mam skuteczne umiejętności radzenia sobie, aby zastąpić te autodestrukcyjne, których używałam.
Nadal mam gorsze chwile czy potknięcia; jestem w stanie szybciej wrócić do siebie czy procesu zdrowienia. Wciąż zmagam się z tym, że muszę ukryć część siebie, głównie ze względu na piętno, które podsyca obawy przed porzuceniem.
Przechodzę przez życie zastanawiając się: Co by się stało, gdyby się dowiedzieli? Czy nadal by mnie lubili? Czy będą się mnie bać? Czy pozwoliliby mi uczyć, czy być w pobliżu swoich dzieci? Chociaż wiem, że moja choroba mnie nie definiuje, tak jak moja praca nie, jest częścią tego, kim jestem.
Jak mogę mieć prawdziwą tożsamość, skoro zawsze muszę mieć się na baczności i występować, żeby nikt się o tym nie dowiedział? Nie czuję, że każdy musi wiedzieć, ale chciałbym, aby bliscy mi ludzie wiedzieli, abym miała odpowiedzi na te pytania, którymi strzela do mnie mój umysł.
Jeśli chodzi o kwestię pustki, nie mam pojęcia, jak ten problem zostanie naprawiony. Jak już powiedziałam, mam wspaniałą rodzinę, mam przyjaciół, kocham swoją pracę (jest bardzo satysfakcjonująca), realizuję się towarzysko i lubię wiele zajęć, więc to nie brak takich rzeczy.
Może kiedy piętno zniknie i nie będzie mi przypominać potwora, którym byłam, będę mogła naprawdę wybaczyć i pokochać siebie, a może kiedy nie będę już musiała udawać ani ukrywać – i dowiem się, że ludzie naprawdę mnie kochają i akceptują – ta pustka zostanie wypełniona.
Chcę zakończyć z wdzięcznością. Jestem bardzo wdzięczna wszystkim profesjonalistom, którzy robią wszystko, co w ich mocy, aby pomóc osobom cierpiącym na BPD i ich rodzinom radzić sobie z tą chorobą, którzy edukują innych, aby próbowali zmniejszyć piętno i którzy osobiście pomogli mi po drodze.
Jestem bardzo wdzięczna mojemu terapeucie, który trzymał się ze mną bez względu na to, co w niego rzucałam, pomagał i wspierał mnie w każdy możliwy sposób, i pomógł mi znaleźć leczenie DBT, którego tak bardzo potrzebowałam.
Zaprowadził mnie do innej bardzo ważnej osoby, szefa programu DBT, w którym uczestniczyłam, który również zobaczył żółtko i nigdy się nie poddał. Jestem wdzięczna i błogosławiona, że miałam ich oboje w moim życiu i na mojej drodze do wyzdrowienia.
Cześć! to ja – Vivian. Zaczęłam ten blog i staram się pisać jak najczęściej albo publikować artykuły innych naszych autorów. Na emocje.pro nie mamy reklam (prócz linków afiliacyjnych) i to się nie zmieni.
Pisanie czy publikowanie takiego artykułu zajmuje mnóstwo czasu i energii, dlatego proszę Cię śledź nasze konta społecznościowe i w ten sposób okaż swoje wsparcie dla naszych działań.
To naprawdę ważne, bo coraz mniej ludzi czyta a młode osoby oglądają głównie filmy, ewentualnie tiktoki czy skróty na instagramie. Z większą ilością followersów będziemy w stanie dotrzeć do tych młodych osób (np. linki na instagramie można umieszczać od 10 000 fanów).
Mimo ogromnej ilości czytelników bloga nasze konta (FaceBook, youtube, spotify lub czytelniejszy soundcloud) są wciąż mizerne – naprawdę potrzebujemy Twojej pomocy.
A poniżej wszystkie nasze linki i konta:
na podstawie:
Książka Beyond Borderline: True Stories of Recovery from Borderline Personality Disorder na amazon