Maszyna do pisania i zamek z papieru.

Wpisz swój adres e-mail poniżej i zapisz się do naszego newslettera

Jednorożec z bańkami mydlanymi i skrzydłami.

Zaburzenie Osobowości z Pogranicza- Moja historia- Uratuj Mnie

Nowa historia osoby cierpiącej na zaburzenie osobowości z pogranicza, jak zawsze odważna i dająca nadzieję, która jest tak potrzebna. Odnośnie tych historii:

Komentarze mogą być odsyłane do autorów, więc mogą pojawić się z opóźnieniem lub wcale.
Odnośniki są dodawane przeze mnie tak samo jak śródtytuły.

Chciałabym też podkreślić, że wszelkie szczegóły (w każdej historii) są zmienione, by osoba nie mogła zostać rozpoznana, więc, jeśli się komuś wydaje, że zna tę osobę, to wrażenie przypadkowe.

Uratuj Mnie

Coś jest “nie tak”

Zacznę od tego, jak w ogóle wyglądało moje życie zanim zorientowałam się, że coś jest „nie tak”, bo wiadomo, że coś musiało poprzedzić moją wizytę u psychologa, później psychiatry i terapeuty. To co przede wszystkim skłoniło mnie do udania się po pomoc psychologiczną to ogromna złość w postaci wybuchów gniewu, które bardzo męczyły moich bliskich, jak i mnie samą. Szybkie i gwałtowne zmiany nastroju, potrafiłam śmiać się, by za moment rozpłakać się niczym mała dziewczynka. Impulsywność dot. różnych sfer mojego życia, oraz bardzo silne emocje– czułam, że u mnie wszystko jest bardziej i wszystko mocniej.

Lęk przed odrzuceniem

Pojawiły się także niekomfortowe myśli, a nawet działania o charakterze destrukcyjnym. Nie wiedziałam kim jestem, a co więcej po co i jakie są moje cele i plany związane z przyszłością i czy w ogóle je mam. Do tego lęk przed odrzuceniem. Byłam wtedy w związku, który ostatecznie trwał 2 lata. Kiedy moja partnerka chciała wyjść szybciej, żeby zdążyć na wcześniejszy autobus nienawidziłam jej i kochałam ją jednocześnie. Nie potrafiłam zrozumieć tego, dlaczego mnie opuszcza, nie był wtedy ważny dla moich emocji i dla mojego umysłu autobus, nie liczył się czas, nie ważne która była godzina tylko, że zaraz zostanę sama.
Wychodzi, opuszcza mnie, porzuca, nie chce. Czułam się bardzo źle. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego tak reaguję, dlaczego płaczę, krzyczę i szarpię się z osobą, którą kocham.
Dlaczego wykrzyczałam jej prosto w twarz, że jej nienawidzę, a zaraz po tym, że bardzo ją kocham.
Podobne scenariusze zdarzały się coraz częściej. Od 2 do 5 a nawet 6 razy w ciągu tygodnia. Zazwyczaj po takim wybuchu złości zachowywałam się jakby nic się nie stało. Często też w tym „szale” mówiłam i robiłam rzeczy, które później nie do końca pamiętałam.
Rodzina wymontowała mi klamki od drzwi balkonowych, w obawie o moje bezpieczeństwo.

Diagnoza=Drogowskaz do Zmiany

Kiedy już trafiłam do psycholożki, zreszta też mojej późniejszej terapeutki poczułam ulgę. Dla mnie diagnoza to nie etykieta tylko drogowskaz do zmiany. Nie wiedziałam czym jest pograniczne zaburzenie osobowości, ale powiedziałam sobie „dasz radę, długa droga przed tobą, ale dasz radę”.

To zaburzenie mocno odbiło się na wielu płaszczyznach mojego życia, między innymi na teatrze, do którego uczęszczam od wielu lat. Kiedy miałam spadek nastroju, bardzo mocno wpływało to negatywnie na moją obecnosc na próbach. Teraz po zakończeniu rocznej psychoterapii dialektyczno-behawioralnej, w trakcie której poznałam umiejętności radzenia sobie z emocjami, lub w sytuacjach kryzysowych patrzę na to trochę inaczej.

Mam prawo do swoich emocji

I choć nadal pojawiają się spadki nastroju mówię sobie, że przecież mam prawo do takiego stanu, że warto pobyć z tymi emocjami, z tym nastrojem, poobserwować je. A gdzie indziej mogłabym lepiej obserwować swoje uczucia, emocje i sygnały z ciała, jak nie na scenie, podczas granego spektaklu i wypowiadania swojej roli. Dla mnie teatr, to w dużej mierze terapia grupowa. Kiedyś, jeśli czułam się źle to po prostu opuszczałam próby. Dzisiaj idę i obserwuje siebie.
Psychoterapia to był najtrudniejszy, ale i najpiękniejszy czas dla mnie. Często poruszany na sesjach był wstyd, który towarzyszył mi niemal w każdej sytuacji.

Przed terapią i po

Moje życie mogę podzielić na dwa etapy, przed terapią i po. Dlatego, że przed terapią nie potrafiłam myśleć racjonalnie, myślałam tylko emocjonalnie, a teraz wiem, że mam wybór. Świadomy, bo jestem bardziej świadoma wszystkiego, co związane z moimi emocjami i z moim umysłem.
Moje relacje przed rozpoczęciem terapii były bardzo burzliwe, ja idealizowałam sobie ludzi, a wtedy gdy pojawiały się sprzeczki nawet te drobne, to ich dewaluowalam. Kochałam albo nienawidziłam i nie było nic pomiędzy.
Dzięki umiejętności DEAR MAN mogę się lepiej dogadywać z ludźmi, skutecznie prosić i odmawiać, a to wszystko w konstruktywny sposób. Teraz staram się żeby te relacje były zdrowe, żeby sobie już tak nikogo nie zakotwiczać, nie przywłaszczać i nie mówić „nie idź nigdzie, jesteś tylko mój/moja” bo nie tak powinien działać świat i choć często jeszcze tak mam, to pracuję nad tym, by to stopniowo zmieniać.

To ok czuć się gorzej

Często słyszałam, że manipuluję innymi, co było dla mnie ogromnym ciosem, bo ja tak tego nie widzę. Oczywiście przedtem byłam z tego powodu naprawdę załamana, myślałam o sobie bardzo krytycznie i w bardzo sztywnych ramach. Czułam się winna, ale na własnym przykładzie mogę powiedzieć, że tak naprawdę bardziej przypomina to akt desperacji aniżeli manipulacji.
Przed terapią zasypiałam i budziłam się z poczuciem bezsensu. Nie służyło mi to, więc chciałam się tego stanu i tych myśli jak najszybciej pozbyć, a teraz pozwalam tym emocjom być, nie zmieniać, tylko obserwować.
Pozwalam sobie na gorsze samopoczucie, bo już teraz wiem, że nie jestem moimi myślami ani emocjami. Choć te emocje często są niewygodne, pozwalam im być.

Obserwowanie Emocji

Nie mogę powiedzieć, że jestem w stu procentach wyterapeutyzowana, bo choć skończyłam już terapię, nie wiem, czy za jakiś czas nie będę potrzebowała kolejnej, ale dużą rolę w zmianie moich przekonań dot. emocji i ogólnie mnie samej, czy świata miał mindfulness. Dzięki niemu mogę być TU i TERAZ, obserwować i w pełni doświadczać. Wcześniej nie wiedziałam, że można z taką łatwością i lekkością obserwować swoje uczucia, ciało, myśli i emocje. Wiele rzeczy się zmieniło, na lepsze, ale nie zniknęły na dobre. Do tej pory towarzyszy mi lęk przed opuszczeniem przez bliskie mi osoby, czasami jak o tym myślę to cała się trzęsę. Zmiany nastroju są cały czas, szybkie i gwałtowne. Rok temu lekarz psychiatra włączył mi lek normotymiczny, stabilizujący nastrój, ale mi nie służyły. Nasilały moje wybuchy złości, zamiast je minimalizować i wyciszyć.

Pustka i brak uczuć

Często jak rozmawiam ze znajomymi, którzy wiedzą o tym, że mam zaburzenie osobowości typu borderline pytają, jak sobie dałam i nadal daję radę, dlaczego nie byłam hospitalizowana…racja, nie byłam, ale byłam bardzo blisko. W każdym razie tak się nie stało. Nie oceniam tego, czy to dobrze, czy źle. Tak właśnie miało być i tak się stało. Ja byłam bardzo zdeterminowana do pracy nad sobą podczas terapii i to napewno przyczyniło się do tego, że nie zostałam umieszczona w szpitalu. Na własnym przykładzie mogę stwierdzić, że cierpienie osób z pogranicznym zaburzeniem osobowości jest ogromne. Ciężko jest siebie zaakceptować, o pokochaniu samego siebie nie wspominając. Mi towarzyszy często pustka, nie mam ochoty wychodzić wtedy z łóżka, nie czuje niczego, żadnych emocji. Nie ma tam smutku, nie ma rozpaczy. Nie ma nic. Rozmawiając wtedy z kimkolwiek odpowiadam bez emocji, bez uczuć. Ciężko mi nawet opisać ten stan.

Wewnętrzne dziecko

To co jeszcze wyraźnie pamietam z procesu terapeutycznego to dotarcie do swojego wewnętrznego dziecka. Do tej małej dziewczynki. Kiedyś moja terapeutka przyniosła kredki i miałam coś tam zaznaczać na kolorowo w swoim zeszycie, czułam się wtedy zawstydzona, a wewnętrznie przeklinałam to dziecko żyjące we mnie, nie chciałam go, a przecież to tylko dziecko, które wewnątrz siebie ma każdy z nas. Starałyśmy się na terapii nazwać to dziecko, razem udało nam się stwierdzić, że jest czasem ono rozwścieczone, płaczące lub po prostu smutne. Czasami jest też szczęśliwe, np.gdy spaceruje i zatrzymuje się przy drzewie podziwiając jego wysokość, albo błękit nieba. To jest taki zachwyt, nie do opisania. Wtedy tak dziecięco się wszystkim zachwycam.

Trudne Konsekwencje

Przez swoją złość straciłam wielu bliskich ludzi, przyjaciół, zakończył się tez mój związek, co jest konsekwencją, z której ja nie potrafiłam sobie zdać sprawy wcześniej. Wybuchałalam i nie wiedziałam jakie będą konsekwencje. Nie myślałam o nich. Nie potrafiłam stawiać granic. Jeszcze często wybucham, ale wtedy, gdy czuję, że nie dam rady zrobić STOPu, zatrzymać się. To wszystko we mnie nadal jest, czuję się tak, jakbym spacerowała po cienkiej linie i nie wiedziała kiedy z niej spadnę. Wszystko nadal jest, ale ja mam większą świadomość tego, co się dzieje ze mną lub z moimi emocjami i wiem, jak zachować się żeby moje emocje nie ciągnęły mnie tak często na granice.

Fragmenty mnie

Gdybym miała teraz wyjść na środek jakiejkolwiek przestrzeni zapewne podzieliłabym siebie na kilkanaście części, na fragmenty, fragmenciki, które wydają się do siebie kompletnie nie pasować, a jednak układają się w jedną całość. Co istotne, wcześniej nie potrafiłam przyjąć odmiennego zdania, kiedy ktoś się ze mną nie zgadzał, automatycznie rezygnowałam z relacji. Teraz dalej zdarza mi się bardzo mocno denerwować, jak się ktoś ze mną zwyczajnie nie zgadza, ale potrafię być otwarta na inną perspektywę, co daje mi więcej satysfakcji z życia, i z relacji z ludźmi.

Słońce wstaje dla wszystkich

Na koniec chciałabym powidziec, że czytając książkę „Uratuj mnie” Rachel Reiland tuż po otrzymaniu diagnozy poczułam, jakby łączyło mnie coś z tą bohaterką, chodzi mi o to, że jej osoba, jak i sama książka była dla mnie tak autentyczna, że czułam się jakbyśmy były siostrami. Ta książka daje nadzieje na wyzdrowienie, dlatego myślę też, że tak bardzo byłam i nadal jestem zdeterminowana do pracy nad sobą.

Jeśli istnieje w tym świecie takie miejsce, gdzie mogę być szczęśliwa, to chcę do niego dotrzeć. Wierze, że słońce wstaje nawet dla tych, którzy w jego wschód już dawno przestali wierzyć.

Vivian Fiszer
Vivian Fiszer

psycholog, terapeutka DBT, pasjonatka psychoterapii 3 Fali (DBT, ACT, CFT), wiceprezes Fundacji BPD. Interesują mnie głównie problemy zaburzeń osobowości, intensywne emocje i problematyczne relacje. Prowadzę szkolenia, wykłady w szkole podyplomowej SWPS.

Artykuły: 287