Uzależnienie, Zdrowienie, Problemy Metafora
okaż nam sympatię i podaj dalej:
Metafora procesu zdrowienia (jakiegokolwiek), jako podróży drogą w której jest dziura w którą wielokrotnie wpadam, aż w końcu udaje mi się z niej wydostać.
Metafory są spoko
Warto używać metafor, metafory, opowieści są łatwe do zapamiętania i zostają z nami na dłużej. Działają w nas, „pracują” mają moc. Tak ja ta metafora zdrowienia, wszystko jedno czy zdrowienia z uzależnienia, czy zaburzenia osobowości, czy zaburzeń lękowych. Przyjrzyjmy się więc jak to z tym zdrowieniem jest.
Zdrowienie
Najłatwiej to sobie wyobrazić na przykładzie wychodzenia z uzależnień, ale również proces zmiany innych nawyków mógłby zostać tutaj ujęty. Jak zwykle postaram się konkrety, a nie oderwane od rzeczywistości teorie.
Etap Pierwszy
Idę tą samą drogą.
W chodniku jest głęboka dziura.
Wpadam, jestem w niej, gubię się w niej, beznadzieja. To nie moja wina. Bez końca z tej dziury się wygrzebuję.
przykład 1, chcę przestać tak często pić, ale nadal chodzę w te same miejsca, zwisam z tymi samymi ludźmi, wstaję późno, a potem słucham nakręcającej muzyki, upijam się, jestem załamana, że tak się stało, ale to przecież wina tamtych ludzi, bo tak mnie namawiali. Nim uda mi się znowu przestać pić zajmuje to długi czas.
przykład 2, mam problem z agresją werbalną, dużo pracuję, nie dbam o siebie, nie chodzę na terapię, nie medytuję, szczególnie ciężko mi się opanować, jak żona mówi że się spóźniłem, mimo to spóźniam się (ważny projekt) ona zwraca mi uwagę (zaczynam myśleć „nikt mnie nie rozumie, nikt mnie nie docenia„) wściekam się, wybucham, mam doła, bo przecież sobie obiecywałem, że będę inny niż mój ojciec, ale to przecież jej wina, bo mnie nie docenia. Wpadam w swój rytm pracy, braku snu, wybuchów.
Etap Drugi
Idę tą samą drogą.
W chodniku jest głęboka dziura.
Udaję, że jej nie widzę.
Wpadam w nią. Nie wierzę- znowu jestem w tym samym miejscu. Ale to nie moja wina. Wciąż długo się wygrzebuję z tej dziury.
Chcę przestać pić, ale nadal chodzę w te same miejsca, zwisam z tymi samymi ludźmi (bo z kim mam zwisać?), wstaję późno, a potem słucham nakręcającej muzyki (bo tak lubię), upijam się, jestem zdziwiona, że tak się stało (nie chciałam tego robić), ale to przecież wina tamtych ludzi, bo tak mnie namawiali. Nim uda mi się znowu przestać pić zajmuje to długi czas.
Mam problem z agresją werbalną, dużo pracuję (muszę), nie dbam o siebie, nie chodzę na terapię, nie medytuję (to bzdury), szczególnie ciężko mi się opanować, jak żona mówi że się spóźniłem, mimo to spóźniam się (po co mam słuchać jej trucia) ona zwraca mi uwagę (zaczynam myśleć „znowu, tego nie da się wytrzymać”) wściekam się, wybucham, jestem w szoku, bo przecież sobie obiecałem, że dzisiaj tak nie zrobię, ale w sumie to jej wina, bo ciągle biadoli. Wpadam w swój rytm pracy, braku snu, wybuchów.
Etap trzeci
Idę to samą drogą. W chodniku jest głęboka dziura. Widzę ją. Wpadam, to nawyk, ale oczy mam otwarte. Wiem gdzie jestem. To moja odpowiedzialność. Wychodzę natychmiast.
Chcę przestać pić, ale czasami chodzę w te same miejsca (ale bardzo uważam, żeby się nie napić), zwisam z tymi samymi ludźmi (naprawdę nie znam innych), wstaję późno (ale pracuję nad tym), a potem słucham nakręcającej muzyki (no kurczę, żadna inna mi się nie podoba), upijam się, cholera jasna, no tak, nic dziwnego, trzeba się wziąć w garść i próbować dalej (coś może inaczej zrobić?)
Mam problem z agresją werbalną, dużo pracuję (trochę ograniczam), nie dbam o siebie, nie chodzę na terapię, nie medytuję (może kiedyś), szczególnie ciężko mi się opanować, jak żona mówi że się spóźniłem, mimo to spóźniam się (ale ostatnio starałem się być na czas) ona zwraca mi uwagę (zaczynam myśleć „czy ja się nigdy nie nauczę”) wściekam się, wybucham, przepraszam od razu. Rewiduję swój plan i zastanawiam się co dalej.
Etap czwarty
Idę tą samą drogą. W chodniku jest głęboka dziura, widzę ją i strasznie mi cieżko, ale jakoś, cudem udaje mi się ją obejść.
Chcę przestać pić, poszłam w to samo miejsce (walczyłam ze sobą, ostatkiem sił udało mi się stamtąd wyjść będąc trzeźwą), część relacji z tymi ludźmi pokończyłam (ale nie znam innych), wstaję coraz wcześniej (wciąż pracuję nad tym), czasami słucham nakręcającej muzyki (staram się rzadziej), czy za każdym razem nie napicie się będzie mnie tyle kosztować ?
Mam problem z agresją werbalną, dużo pracuję (naprawdę ograniczyłem), trochę bardziej się wysypiam, nie chodzę na terapię, nie medytuję (jak to zrobić), szczególnie ciężko mi się opanować, jak żona mówi że się spóźniłem, mimo to spóźniam się (ale to pierwszy raz od dawna) ona zwraca mi uwagę (zaczynam myśleć „choć raz się zamknij człowieku, to Twoja żona, kochasz ją”) wściekam się, trzymam w sobie, idę do pokoju, żeby ochłonąć- strasznie dużo mnie to kosztuje. Co dalej ?
Etap Piąty
Idę inną drogą
Tutaj byłyby przykłady, jak obydwie te osoby idą na terapię DBT 🙂 i stosują umiejętności, ale przecież można też samemu wyciągnąć wnioski. Zróbcie sobie łańcuch zachowania problemowego i zobaczcie co możecie kolejnym razem zrobić inaczej i zróbcie to.
Wnioski
Zmiana trwa i często najeżona jest wysiłkiem, trudnościami i popełnianiem w kółko tych samych błędów z których nie wyciąga się odpowiednich wniosków. Gdyby zmiana była łatwa, każdy sam wychodziłby z uzależnień, zaburzeń zachowania, zaburzeń osobowości. Terapia, psychologowie, grupy samopomocowe nie byłyby potrzebne, a ja bym zmieniła zawód i pewnie malowała obrazy, albo nie wiem?
ZMIANA JEST TRUDNA!!!
znajdźcie dla siebie życzliwość i cierpliwość, bo na drodze zmiany, to są najważniejsze umiejętności, by podtrzymać motywację i nadzieję.
POWODZENIA!!!